piątek, 14 marca 2014

Trzydzieste trzecie urodziny...

Wchodząc dziś rano na swoją skrzynkę email znalazłam wiadomość z nk, że mój kolega z podstawówki za dwa dni kończy 33 lata. I tak mi się zrobiło smutno i zebrało na wspomnienie, bo Łukasz nie żyje od prawie sześciu lat. Przegrał nierówną walkę z rakiem, ale przegrał z uśmiechem na ustach.

Tamtego roku spotkałam go przelotnie na ulicy. Wymieniliśmy "cześć" i każde z nas poszło w swoją stronę. Był uśmiechnięty. Łukasz był typem człowieka, który uśmiechał się całym sobą. Uśmiech rozjaśniał całą jego twarz. Był pogodny, a przecież musiał wtedy wiedzieć, że leczenie nie przynosi rezultatów i że umiera. Smutne to wszystko.

Na jego pogrzebie był tłum ludzi, morze kwiatów. I jeszcze ten list, który Ksiądz odczytał w jego imieniu... Łukasz dziękował w nim Rodzicom i przyjaciołom za wsparcie. Dziękował lekarzom i pielęgniarkom za poświęcenie i pomoc w ulżeniu cierpienia. Przepraszał tych wszystkich, których kiedykolwiek nieumyślnie skrzywdził... Jeszcze teraz, kiedy sobie o tym wszystkim przypomnę, mam łzy w oczach...

Łukasz, Twoje życie było dużo warte dla wielu osób, nie tylko dla Twojej Rodziny... Zmieniłeś moje życie... Na lepsze... Mam na dzieję, że gdziekolwiek teraz jesteś, jest Ci tam dobrze. Bo naprawdę na to zasługujesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz