środa, 19 marca 2014

Komunikacja

Książę od dawna umie mówić mama i tata. Tylko że na chwilę obecną oznacza to dla niego wszystko i nic. Nie kojarzy jeszcze tych słów z nami, rodzicami. Umie jeszcze mówić: am i mniam. Ale są to słowa skojarzone z jedzonkiem, które lubi. Ale dziecko się uczy :)

Reaguje na płacz. Gdy udaję, że płaczę, przychodzi mnie pogłaskać, przytulić i rozśmieszyć. Czasami pociągnie mi przy tym z radości z baniaka, ale on przecież nie zna jeszcze swojej siły. Grunt, że próbuje, tak jak umie, całować mnie po twarzy i sprawia mu to przyjemność.

Wczoraj Książę zaczął sprzątać. Wyciągnął z szuflady swoją koszulkę i zaczął nią wycierać telewizor. Dobrze wiedzieć, że coś jednak zaczyna zauważać i kojarzyć.

Kolejne odkrycie, to samochodzik. Oglądaliśmy razem książeczkę. Pokazywałam mu obrazki i nazywałam je. I nagle Książę powtórzył za mną "bru bru" Bru bru to według Księcia samochodzik. Później jeszcze potwierdził, co to oznacza. Na pytanie "Gdzie jest twoje bru bru?" poszedł prosto do swojej zabawki :)

Mama jest dumna z Księcia :) Bardzo dumna :)

wtorek, 18 marca 2014

Wiosna

Doceniam wiosnę. Naprawdę. Można wyjść z Księciem na dwór, żeby poganiał trochę na orliku i rozładował nagromadzoną przez deszczowe dni energię. I Książę chętnie biega kradnąc... tfu... pożyczając od innych piłki. Bo piłki są przecież taaakie fajne :) To, co mnie denerwuje to śmiecie na chodnikach i trawnikach. Tony śmieci. A Księcia wszystko interesuje i co krok po coś nurkuje. Z takim dzieckiem nie potrzebna mi siłownia.

Zabraliśmy Księcia na salę zabawi i tam Książę odkrył ślizgawkę. Z radosnym piskiem lądował w basenie pełnym piłeczek. Pięknie słucha się tego śmiechu. To jest taka piękna, szczera niezmącona radość. Chciałabym umieć potrafić się tak cieszyć.  To najpiękniejsza muzyka. Mogłabym słuchać godzinami jak on się śmieje i chichocze. Zapowiadają ładną pogodę, więc będziemy częściej wychodzić na dwór. Niech Książę sam odnajdzie wiosnę. 

piątek, 14 marca 2014

Trzydzieste trzecie urodziny...

Wchodząc dziś rano na swoją skrzynkę email znalazłam wiadomość z nk, że mój kolega z podstawówki za dwa dni kończy 33 lata. I tak mi się zrobiło smutno i zebrało na wspomnienie, bo Łukasz nie żyje od prawie sześciu lat. Przegrał nierówną walkę z rakiem, ale przegrał z uśmiechem na ustach.

Tamtego roku spotkałam go przelotnie na ulicy. Wymieniliśmy "cześć" i każde z nas poszło w swoją stronę. Był uśmiechnięty. Łukasz był typem człowieka, który uśmiechał się całym sobą. Uśmiech rozjaśniał całą jego twarz. Był pogodny, a przecież musiał wtedy wiedzieć, że leczenie nie przynosi rezultatów i że umiera. Smutne to wszystko.

Na jego pogrzebie był tłum ludzi, morze kwiatów. I jeszcze ten list, który Ksiądz odczytał w jego imieniu... Łukasz dziękował w nim Rodzicom i przyjaciołom za wsparcie. Dziękował lekarzom i pielęgniarkom za poświęcenie i pomoc w ulżeniu cierpienia. Przepraszał tych wszystkich, których kiedykolwiek nieumyślnie skrzywdził... Jeszcze teraz, kiedy sobie o tym wszystkim przypomnę, mam łzy w oczach...

Łukasz, Twoje życie było dużo warte dla wielu osób, nie tylko dla Twojej Rodziny... Zmieniłeś moje życie... Na lepsze... Mam na dzieję, że gdziekolwiek teraz jesteś, jest Ci tam dobrze. Bo naprawdę na to zasługujesz.

czwartek, 13 marca 2014

Matka i nadzieja

Napisałam powieść. Zaczęłam ją pisać jak Książę siedział grzecznie w moim brzuchu, a skończyłam, jak zaczął raczkować. Sprawdziłam ją raz i drugi i dałam do czytania największemu krytykowi, czyli mojej Mamie. Mama jest trudnym krytykiem, bo nie znosi fantastyki. 

"Zgadnij, Mamuś, co to za książka :)"

Tekst poprawiono dwa razy czepiając się wielu, moim zdaniem, logicznych rzeczy. Ale po wprowadzeniu poprawek okazało się, że jednak wszystko brzmi lepiej. A ogólna opinia o książce? Nie otrzymałam. Wiem tylko, że Mama nie lubi fantastyki. 

W grudniu wysłałam książkę do jednego z wydawnictw, później do kilku kolejnych. I cisza. No bo przecież na stronie jest wyraźnie napisane że skontaktują się tylko i wyłącznie JEŚLI będą mieli ochotę na współpracę. Trochę to przykre, bo jak każdy autor mam ochotę usłyszeć opinię o swojej książce. Jakąkolwiek. Wcale nie musi być dobra. Ma mnie tylko zmotywować do dalszej pracy. 

W marcu znalazłam Weryfikatorium, albo to Weryfikatorium znalazło mnie. Link na googlach uśmiechał się do mnie i zachęcał. Forum Literackie. Sprawdzanie tekstów zamieszczanych przez członków forum. Czepiają się stylistyki i przecinków. Uznani autorzy dzielą się swoimi  doświadczeniami na temat współpracy z wydawnictwami. Watki poświęcone umowie wydawniczej i prawom autorskim. Istne kompedium wiedzy. Coś w sam raz dla mnie. 

Zainteresował mnie dział Centrum Pomocy. Coś na zasadzie ja pomogę tobie, a ty mi. Przesyłamy sobie opowiadania i fragmenty powieści oczekując konstruktywnej krytyki. Wspaniała inicjatywa. Nikt nie urodził się pisarzem. Pisarzem się staje. Trzeba ćwiczyć swój warsztat i ciągle się dokształcać. W końcu trening czyni mistrza.

sobota, 8 marca 2014

Matka na Rynku Pracy

To nie chodzi o to, że straciłam pracę przez to, że urodził się Książę. Nie było pieniędzy na wynagrodzenia i w związku z tym nie przedłużono umowy mnie i kilkunastu innym osobom. Ale mimo to jakoś dziwnie było usłyszeć od pracodawcy na trzy miesiące przed końcem umowy, że "Byłam dobrym pracownikiem." Nie "jestem", a "byłam". Czas przeszły. Poczułam się, jakbym umarła. I jeszcze zdanie, którego do końca nie zrozumiałam: "Wartość dodaną masz dodatnią." Z tego, co uczono mnie na studiach wynika, że wartość dodana to przyrost wartości dóbr w procesie produkcji lub tworzenia usług. Co to ma wspólnego ze mną? Nie mam pojęcia. Wolę się nie zagłębiać. 

Tak więc znalazłam się na rynku pracy. I się zaczynają schody bo

a) mam wysokie kwalifikacje
b) pracodawcy myślą, że i tak nie będę chciała pracować za minimalną krajową
c) myślą, że zmienię pracę jak tylko znajdę coś lepszego
d) no i mam Księcia. 

Książę zawsze gdzieś się w rozmowie pojawia. I co z tego, że Babcia zadeklarowała że będzie go pilnować jak pójdę do pracy, a w mieście jest również żłobek? Dziecko zawsze stanowi problem w oczach potencjalnego pracodawcy. Bo przecież WSZYSTKIE kobiety tylko czekają na to, że dziecko będzie miało katar żeby pójść na zwolnienie. A poza tym, o zgrozo, kiedyś może pojawić się kolejne dziecko. Czasami mam wrażenie, że pracodawcy chcieliby otrzymać od kobiety oświadczenie, że nie planuje mieć nigdy dzieci, że żyje w absolutnym celibacie oraz że jest niepłodna. Dopiero wtedy rozważyliby taką kandydaturę. O ile oczywiście na to samo stanowisko nie zgłosiłby się żaden mężczyzna. Bo mężczyzna, który miał w szkole język angielski ZAWSZE włada nim lepiej niż kobieta która ukończyła kierunkowe studia filologiczne. I to jemu trzeba dać szansę a nie jej. Ot, dziwna filozofia która sprawdza się na moim podwórku. Nic tylko sobie w łeb strzelić. 

Tak więc ogłaszam wszem i wobec, że szukam pracy. Ukończyłam studia ekonomiczne i filologię angielską. Mam podstawy jeśli chodzi o język niemiecki, francuski i japoński. Mam doświadczenie w pracach biurowych oraz w obsłudze programów graficznych. Potencjalnych pracodawców proszę o kontakt. 

Amen

poniedziałek, 3 marca 2014

Osiągnięcia

Przestałam czytać mądre książki. Może to i nie całkiem dobrze, ale gdybym je czytała, to chyba bym się załamała. Bo Książę nie rozwija się książkowo. Za szybko zaczął raczkować, za szybko zaczął wstawać i za późno zaczął siedzieć. Przyznam, że gdybym się opierała jedynie na wiedzy książkowej, to byłabym mocno zaniepokojona.

Książę jest bardzo rozwinięty ruchowo. Od dwóch dni wchodzi na krzesło i włazi na stół w pokoju. No bo przecież wersalka to już jest dla niego za niska. Bez problemu wlezie też na stołek w kuchni. Ciąga ten stołek po całym pomieszczeniu i tylko się zastanawiam kiedy podstawi go sobie do szafki i wlezie na szafkę żeby zamoczyć łapki w akwarium i zapolować na rybki. No bo rybki to muszą być mniam mniam, tak samo jak gazeta i telefon.

Nawet na chwilę nie można spuścić go z oka. Wczoraj, gdy próbowałam zrobić mu śniadanie, wlazł do wanny. Usłyszałam huk i zaraz "haha haha" bo dorwał wąż od prysznica, którym lubi się bawić podczas kąpieli. Dziwię się, że się nie obił o swoje gumowe zabawki, no ale może to jest człowiek guma. Ma za mało siniaków w stosunku do tych które na chłopski rozum powinien był sobie nabić.

Mam nadzieję, że na dworze będzie dzisiaj trochę cieplej, to zabiorę go na dwór, żeby pobiegał sobie po orliku. Piłkę już przykulał koło wózka. Teraz tylko trzeba liczyć na trochę słońca

Baby szafing

Wspaniała inicjatywa Mam z Zielonej Góry i okolic to Baby Szafing. Jest to event podczas którego mamy mogą się pozbyć ubranek i akcesoriów po swoich pociechach i zaopatrzyć się w nowe. I ja też postanowiłam wziąć w tym udział. 

Najpierw było oczekiwanie na to kiedy organizatorki ustalą termin szafingu. No i termin został ustalony na 2 marca :) Trzeba było szybko się zgłosić, bo zainteresowanie wystawców było tak duże, że już po kilku godzinach lista się zapełniła. A było miejsce dla ponad 90 wystawców. 

Potem przyszła kolej na przeglądanie rzeczy i wielkie prasowanie. Umówiłyśmy się z przyjaciółką że będziemy koło siebie i tak też zrobiłyśmy. Około godź 10 wielkie rozpakowywanie się na stołach i przerażenie w oczach: "Jak to wszystko ogarnąć?" Przecież człowiek się nie spodziewał, że 4 kartony ubranek mogą zajmować AŻ tyle miejsca. 

Zaczęło się i było bardzo fajnie. Rozmowy o dzieciach i ubrankach, pomoc w odnalezieniu właściwego rozmiaru i ta radość, kiedy klient odchodzi od stanowiska zadowolony. Mi też udało się upolować kilka naprawdę fajnych ubranek i jestem z siebie dumna. Książę ma kilka naprawdę fajnych ciuszków zakupionych w bardzo fajnych cenach. 

Baby szafing to naprawdę fajna inicjatywa. Kupujemy naszym pociechom ubranka, a później one zazwyczaj leżą i kwitną w naszych szafach, albo zawalają strych lub piwnicę. Nie każdy ma chęć i czas na robienie zdjęć i wystawianie ubranek na aukcjach. Nie każdy ma chęć szukania ubranek na aukcjach. Niektórzy wolą dotknąć przed zakupem, porozmawiać ze sprzedawcą. I właśnie dla takich osób jest Baby Szafing. Jesteśmy ludźmi, mamy instynkt stadny, lubimy się spotykać i poplotkować.



Więcej informacji na temat szafingu znajdziecie tutaj:


Dziękuję i mam nadzieję do zobaczenia na kolejnym szafingu