poniedziałek, 12 października 2015

O plama, plama, plama...

Książę bardzo lubi jeść owoce, natomiast jego ubrania zdecydowanie tego nie lubią, bo niemal zawsze się czymś poplami. Sok z wiśni, truskawek czy innych kolorowych owoców budził przerażenie do momentu gdy drogą prób i błędów znalazłam na niego świetny sposób. Nie namaczamy plamy w zimnej ani ciepłej wodzie, bo to ją tylko zakonserwuje. Taką plamę polewam wrzątkiem z czajnika i znika bez śladu.

Niedawno Książę odkrył plastelinę, robiąc bałagan w całym domu, ale wczoraj wpadł na pomysł, żeby wetrzeć ją sobie we włosy. Udało mi się większość zeskrobać, ale i tak były posklejane. Mąż sugerował obcięcie, jednak ja nie mogłam się na to zgodzić. Przegrzebałam internet i sprawdziła się informacja kosmetyczki, że parafinę najlepiej usunąć oliwą. Przetestowałam i włosy odzyskały swój naturalny kolor, a awangardowy błękit pozostał na płatku higienicznym.

Dziecko bez wątpienia uczy rozwiązywania problemów i odnajdywania informacji w gąszczu stron internetowych. Posada matki wymaga bezwzględnie takich rzeczy. A google? Google podaje gotowe rozwiązania wielu problemów... Jeśli tylko wie się, jak szukać :)

poniedziałek, 5 października 2015

Nawał pracy i myśli

Napisałam wstępnie pięć rozdziałów powieści. Trudno ocenić dużo to, czy mało, ale ogólny zarys w głowie mam. W międzyczasie stałam się "specjalistą" od australijskich jadowitych pająków, a teraz stanęłam przed nowym wyzwaniem: skoro chcę, żeby książkowa rodzina miała arystokratyczne korzenie, muszę tą (nie)sławną arystokrację poznać. 


Stety, bądz niestety, im więcej czytam, tym bardziej utwierdzam się przekonaniu, że skazanie tych ludzi na społeczną degradację było gwałtem na Narodzie Polskim. Utrwalony na lekcjach historii obraz polskiej arystokracji stawiał ją na straconej pozycji: ot oderwani od życia ludzie, którym luksus poprzewracał w głowach; oprawcy ciemiężący chłopów; zdrajcy... Czy wszyscy zasługiwali na szacunek? Zapewne nie, ale wszystkich wrzucono do jednego wora, przyklejając łatkę wrogów narodu. 

Teraz, z perspektywy własnych obserwacji otaczającego mnie świata wiem, że działania ośmieszające arystokrację był zamierzone i miały na celu ogłupienie Polaków. Bo przecież łatwiej kontrolować społeczeństwo pozbawione swoich elit. Ludzie świadomi i myślący są niepożądani. Myślenie prowadzi do wyciągania wniosków, a te dla niektórych są bardzo niewygodne. Najlepiej napiętnować potencjalnych wrogów i zawczasu pozbawić ich wszystkich wpływów, bo ( o zgrozo) mogliby zainspirować innych. Wprowadzono prawo na mocy którego okradziono ich ze wszystkich dóbr, które posiadali. Może brzmi abstrakcyjnie, ale teraz wyobraźcie sobie, że ktoś przychodzi do Was do domu i zabiera wszystko, łącznie ze sztućcami i talerzami. Wolno Wam spakować trochę rzeczy do jednej walizki. Dlaczego? Dobrze Wam tak, przecież sobie na to zasłużyliście, jesteście wrogami narodu. Nawet teraz, po tylu latach, rzuca się Wam kłody pod nogi, gdy chcecie odzyskać Wasze dawne majątki. I tu przychodzi biurokracja, i chyba ludzka zawiść, bo przecież lepiej, żeby stary pałac rozpadł się na kawałki niż miał wrócić w ręce dawnych właścicieli. Procesy przed sądami, które na przemian odwołują i podtrzymują swoje wyroki ciągną się latami. I ta nagonka w mediach: bo przecież ta ziemia została dawno podzielona, ma nowych właścicieli, jeśli dekret uzna się za nieważny, co się z nimi stanie? Inni znów straszą powrotem pańszczyzny. Nikt nie mówi o tym, że większość właścicieli ziemskich dbała o ludzi, którzy dla nich pracowali, że wymagali od siebie więcej niż od innych, że przeznaczali gro swoich dochodów na pomoc biednym i potrzebującym, że dzieci już od najmłodszych lat miały obowiązki, by nabrać szacunku do pracy. Nie przez przypadek mówi się, że pańskie oko konia tuczy. Ale o tym wszystkim nie uczono mnie w szkole. Arystokracja była warstwą zepsutą moralnie, zainteresowaną jedynie luksusem i zabawą. Zasłużyli na to, co ich spotkało.