Po wejściu kilka pytań i w końcu usg. Zaraz zaraz, to moje serce tak nerwowo stuka czy to...?
To było serduszko Księcia z Bajki. Piękny dźwięk. Nie mogę w to uwierzyć. Pytam lekarza czy to na pewno moje dziecko, a on ze śmiechem odpowiada, że bardziej moje być nie może.
Przypomniała mi się książka, którą czytałam w dzieciństwie. W środku mnie siedzi mały Ktoś.
autor: Willy Breinholst |
Wychodzę z gabinetu jak w transie. Przytulam się do męża i łzy spływają mi po policzkach. To jest jak sen, z którego nie chce się obudzić. Sen, który trwa.
Już zawsze chodzimy na wizyty razem. Razem obserwujemy na usg jak naszej fasolce rosną rączki i nóżki. Jesteśmy razem, gdy lekarz mówi, że dzidziuś chyba ma coś między nogami. No jasne, że ma. Przecież ja od razu wiedziałam, że to jest Książę z Bajki. Kilka tygodni później lekarz mówi, że to już jest pewne. Wiem, że jest, ale wtedy po raz pierwszy odważyłam się nazwać synka po imieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz